Giełda giełd
Numer: 22/2001 (966)
Warszawska Giełda Papierów Wartościowych jest największym parkietem w Europie Środkowej
Na początku lat 90. wjeżdżałem wraz z wizytującym polską giełdę Jacques’em Santerem, wtedy przewodniczącym Komisji Europejskiej, na czwarte piętro dawnego KC PZPR i winda stanęła między piętrami" - wspomina prof. Grzegorz Domański, przewodniczący rady giełdy w latach 1993-1996. "Wpadliśmy w popłoch, bo akcja ratunkowa się przeciągała. Wreszcie udało nam się przesiąść na drugim piętrze do innej windy, która po kilku metrach także stanęła. Próbowałem ratować sytuację żartami o pezetpeerowskich duchach grasujących w gmachu. Wtedy Santer oświadczył całkiem poważnie, że rozumie już, co dla nas znaczy przezwyciężanie przeszłości w drodze do Europy".
Cud narodzin
W gronie ojców-założycieli Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie byli m.in. Wiesław Rozłucki (prezes GPW), Piotr Szeliga, Włodzimierz Magiera i Ryszard Czerniawski (wiceprezesi), Lesław Paga (pierwszy przewodniczący Komisji Papierów Wartościowych) i jego następca Jacek Socha, Elżbieta Pustoła (szefowa Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych), Janusz Lewandowski oraz Leszek Balcerowicz. Słuchając ich opowieści, trudno nie uznać, że narodziny giełdy 16 kwietnia 1991 r. były przynajmniej w części efektem boskiego zrządzenia. Na zdrowy rozum bowiem to nie powinno się udać. Polską świątynię kapitalizmu wymyśliła i stworzyła dziesięć lat temu grupka urzędników skupiona w Departamencie Rynku Kapitałowego Ministerstwa Finansów. Kolejnym paradoksem była jej lokalizacja - gmach dawnego KC PZPR w pośpiechu przemianowany na Centrum Bankowo-Finansowe. Ponieważ właśnie budynek odnawiano, na czas inauguracyjnej sesji 16 kwietnia ekipy remontowe musiały schować po kątach drabiny, puszki z farbą i zwoje kabli. Historyczną piątkę debiutantów na parkiecie tworzyły Exbud, Tonsil, Próchnik, Krosno i Kable. Pierwszego dnia właścicieli zmieniło 270 akcji o wartości 3,7 tys. zł!
Pierwsza krew
Razem z pomysłodawcami giełdy zasad rynku kapitałowego uczyli się inwestorzy. Pierwszą surową lekcję odebrali 11 kwietnia 1994 r., kiedy nasz parkiet przeżył swój czarny poniedziałek. Wcześ-niej dobra koniunktura na świecie ściągnęła na słabiutką polską giełdę zagranicznych inwestorów - akcje szybko zaczęły zwyżkować, a szturm kilkuset tysięcy ciułaczy nakręcił hossę do irracjonalnych rozmiarów. Indeks WIG osiągnął 8 marca rekordowe 20 760 punktów, a papiery debiutującego wtedy Banku Śląskiego sprzedawane na rynku pierwotnym po 50 zł wyceniono na 675 zł (stopa zwrotu wyniosła 1250 proc!). Podobno przyczyną szybszej zwyżki akcji spółek o nazwach rozpoczynających się na pierwsze litery alfabetu było to, że niedoświadczeni gracze nakazywali maklerom kupować wszystko jak leci, wedle zasady "pierwsze wolne".
Otrzeźwienie przyszło, gdy miesiąc później nastąpił krach - kursy spadły o 60-70 proc., a WIG tylko w feralny poniedziałek stracił aż 10,7 proc. W 1997 r. był jeszcze kryzys azjatycki, w 1998 r. - rosyjski, internetowa hossa na przełomie roku 1999 i 2000, ale takiej huśtawki jak siedem lat temu giełda już nie przeżyła. Przy okazji międzynarodowych kryzysów gospodarczych inwestorzy uświadomili sobie, że GPW stała się niepostrzeżenie integralną częścią światowego rynku kapitałowego.
Autor: Krzysztof Trębski
http://www.wprost.pl/ar/10176/Gielda-gield/?I=966