2007-01-19
Jacek Konikowski
Nie bywa. Nie nale?y. Na kreskŕ nie sprzedaje. Zaczyna od ko˝ca. Sprz?taczki ca?uje w rŕce. Z rachunkˇw — pistolet. Praca to wakacje. Ca?y Krzysztof. Oficjalnie: Roman Karkosik. „Pucybut”, ktˇry zosta? milionerem.
Czernikˇw pod Toruniem. Jedno z tych niewielkich, anonimowych miasteczek, jakich wiele mija siŕ po drodze gdzie tam. Zwalnia przed i dodaje gazu za, nie zwracaj?c uwagi na nazwŕ.
Karkosikˇw znaj? tu niemal wszyscy. M?odzi o Romanie wiedz? ze s?yszenia i gazet. Starsi te? go znaj?, choŠ czŕÂciej mˇwi? o jego matce Alinie, energicznej osiemdziesiŕciolatce, szefuj?cej tutejszemu klubowi seniora.
— Nasi rodzice siŕ przyja?nili. My te?. Z Krzysztofem, bo tak do niego mˇwi? znajomi, chodzi?em do podstawˇwki, potem do technikum cukrowniczego. TrzymaliÂmy siŕ razem, mieszkaliÂmy w tym samym internacie. Krzysztof pomaga? mi, mˇwi? jak siŕ zachowaŠ, jak siŕ znale?Š. By?em od niego o rok m?odszy — wspomina Krzysztof Kacprowicz, kolega szkolny Romana „Krzysztofa” Karkosika. Nasz bohater nie przesadza? z nauk?. Uczy? siŕ tego, co lubi?, resztŕ olewa?. Za przedmiotami humanistycznymi nie przepada?, za to ze Âcis?ych by? orze?.
— Najbardziej przer?bane mieliÂmy z projektami. Nauczyciel dawa? projekt przek?adni, trzeba by?o wszystko przeliczyŠ, narysowaŠ na papierze milimetrowym i tuszem na kalce. Podczas gdy ja Âlŕcza?em nad nim tydzie˝, on trzaska? go migiem w dwa dni — wspomina Kacprowicz.
Krzysztof zadziorny nie by?. CzŕÂciej u?ywa? rozumu ni? piŕÂci. Potrafi? zabiŠ Âmiechem. Ale wrogˇw nie mia?. Od zabawy nie stroni?. Prŕdzej przed gorza?k?. Dziewczyny? Szala?y za nim, bo by? przystojnym ch?opakiem.
— W naszej paczce by? mˇzgiem. Nauczy? mnie graŠ w bryd?a i szachy. Za karty wychowawca goni?, wiŕc zastawialiÂmy drzwi ?ˇ?kami. Dobry by? w bryd?a! – twierdzi Kacprowicz.
Uparty by? i konsekwentny.
Na swoim
— W technikum panowa?a kindersztuba. Trzeba by?o mieŠ krˇtkie w?osy. Krzychu mia? d?ugie i nie chcia? ich ÂcinaŠ, wiŕc codziennie rano wciera? w nie ?el i przylizywa? siŕ tak, ?e wygl?da?y na krˇtkie — mˇwi Kacprowicz.
Na pa˝stwowym Karkosik przepracowa? mo?e pˇ? roku. Za Gierka. Brat Kacprowicza zatrudni? go u siebie w miejscowym POM-ie. Pierwsza praca. Druga — ju? na swoim. W Czernikowie otworzy? bar. Z piwem. Niby nic, ale ludzie dziwi? siŕ do tej pory, sk?d wtedy bra? piwo.
— U innych nie by?o, ale u Karkosika na Targowej zawsze. I dobre. Z Torunia przyje?d?ali z konwiami. Ale nigdy nie dawa? na kreskŕ — wspomina dawny klient, teraz spod sklepu spo?ywczego.
— Bo jak ca?y samochˇd piwa przyje?d?a? i schodzi? w trzy godziny, to po co by?o na kreskŕ? – t?umaczy sam Karkosik, ktˇry sam piwa do ust nie we?mie.
Twierdzi, ?e za du?o w nim wody, ?eby je piŠ. Poza tym jest gorzkie. Ale czerwonego Johnnie Walkera — i owszem.
Po piwie by?a oran?ada. I siŕ zaczŕ?o.
— W rozlewni facet mˇwi, ?e jak mu przywiozŕ cukier i aromat, to on — jak bŕdzie chcia? — to mi wyprodukuje. Ja mu na to: proszŕ mnie nie denerwowaŠ, bo jak bŕdŕ chcia?, to w ko˝cu sam wyprodukujŕ — wspomina Karkosik.
Po dwˇch miesi?cach otworzy? rozlewniŕ oran?ady, ktˇr? zala? ca?y miejscowy rynek — a? pod Toru˝. By? pierwszy milion. Postawi? dom naprzeciw so?tysa. Ale mia? problem. Jak budowa? — nigdzie kabla nie mˇg? dostaŠ. Takie czasy... Wiŕc nastŕpny biznes to wytwˇrnia kabli. W 1989 roku, na ty?ach domu w Czernikowie, stanŕ?a ma?a hala. W niej przywiezione ze Szwecji maszyny. Kabla starczy?o dla siebie, gdy w ko˝cu zabrak?o surowca: tworzywa i miedzi. Tych w okolicy by?o ju? tyle, co lodu w Urugwaju. Wiŕc kolejny biznes: skup z?omu metali kolorowych. Wkrˇtce mia? ju? sieŠ w ca?ym kraju. Skupowa?, przetapia? w hucie i robi? drut. A gdy zorientowa? siŕ ze na Zachodzie za ten sam z?om p?ac? krocie, zacz?? tam sprzedawaŠ. Wkrˇtce nawet go importowa?: ze Wschodu, potem z Czech, Bu?garii, nawet Grecji. I na Zachˇd.
— To by?y czasy… Wszystko mo?na by?o sprzedaŠ, nic nie mo?na by?o kupiŠ. Ale dostawcy woleli mnie taniej sprzedawaŠ ni? hucie — dro?ej, bo ja zap?acŕ gotˇwk?, a huta — nie wiadomo kiedy — dodaje Karkosik.
Bracia Romana
Jest jednym z trˇjki braci. Najm?odszy, Miros?aw, ma firmŕ jubilersk?. Najstarszy Ryszard (elektryk) prowadzi w Toruniu przedsiŕbiorstwo Elkard, specjalizuj?ce siŕ w instalacjach elektrycznych. Dobrze im siŕ powodzi, nie narzekaj?. WidaŠ dryg do interesˇw jest rodzinn? cech?.
— Z naszej trˇjki to Roman zawsze by? najbardziej pracowity. I skromny. Wyznaje zasadŕ „tisze jediesz, dalsze budiesz” — t?umaczy Ryszard Karkosik
Tak samo mˇwi. Szybkie i krˇtkie zdania. To te? widaŠ rodzinne.
— Jest was trzech, a ka?dy sobie. Czemu razem nie zrobiliÂcie wspˇlnego interesu, rodzinnej firmy?
— Ka?dy ma ambicjŕ wiŕksz? i rˇ?ne charaktery — mˇwi, ale widaŠ, ?e temat mu jako nie le?y.
— A zawiÂci nie ma, ?e on taki orze??
— Jak mu zazdroÂciŠ, skoro lubi pracowaŠ? Tylko g?upi by zazdroÂci?!
— A jak siŕ uk?ada miŕdzy wami?
— Ka?dy robi swoje, ale gdy trzeba, stajemy murem. Wszystko razem — Âwiŕta, pogrzeby, wesela. JesteÂmy rodzin? – mˇwi brat.
Karkosik twierdzi, ?e kontakty z braŠmi s? poprawne, bez du?ej za?y?oÂci.
Roman samouk
Biznes na z?omie sko˝czy? siŕ z chwil?, gdy rz?d wprowadzi? zakaz jego importu. Tyle, ?e Karkosik zd??y? ju? zarobiŠ kilka milionˇw dolarˇw, wiŕc nie zabola?o.
Firma Karo dzia?a do dzisiaj. Naprzeciw so?tysa. Zatrudnia 20 miejscowych, w wiŕkszoÂci niepe?nosprawnych. Produkuje kable. Rynkowy rekin utrzymuje takie chuchro?
— Strat nie przynosi, wiŕc dlaczego mia?bym j? zamykaŠ? A ludzie to co — na bruk? — oburza siŕ biznesmen.
Sentyment. Na kablach i z?omie zrobi? maj?tek. Potroi? go na butelkach. Jako pierwszy w Polsce uruchomi? produkcjŕ preform i butelek PET. A zielony by? jak liŠ. O tworzywach wiedzia? tyle ?e s? plastikowe.
— Pojecha?em do Szwajcarii po maszynŕ. Nie mia?em pojŕcia, ile co kosztuje, czy 100 mln dolarˇw czy piŕŠ. Oni mnie dopiero uczyli tego biznesu. I w czo?o siŕ pukali, ?e stawiam zak?ad, nie maj?c surowca — mˇwi Karkosik
Wrˇci? z jedn?, potem dokupi? drug?. Surowiec (polimer amorficzny) kupowa? z toru˝skiej Elany. Teraz wszyscy tak robi?. Spryt? A kto inny sprzeda?by te maszyny Elanie o 20 mln dro?ej — po to, ?eby dwa lata pˇ?niej za te same pieni?dze kupiŠ ca?? Elanŕ?
— Urz?d skarbowy w Toruniu narzeka?, ?e uciekam przed p?aceniem podatkˇw, a ja t?umaczy?em, ?e jedynie realizuje politykŕ rz?du. Bo jak Rakowski zwolni? na kilka lat z podatku firmy produkuj?ce dla budownictwa, to zacz??em produkowaŠ dla budownictwa, jak zwolni? z podatku firmy polonijne, to za?o?y?em Unibet i Unibax - i robi?em butelki . Kiedy zwolnienia podatkowe objŕ?y zak?ady pracy chronionej, to — jak porz?dny obywatel - stworzy?em zak?ad pracy chronionej (Karo, Elana Pet) — mˇwi Karkosik.
Karkosik, kupuj?c Elanŕ, by? ju? w?aÂcicielem innej spˇ?ki chemicznej — gie?dowego Boryszewa. To w?aÂnie gie?da sta?a siŕ dla niego trampolin? do pierwszej dziesi?tki najbogatszych Polakˇw. Gdy gie?da ruszy?a, to co dotychczas zarobi?, zacz?? inwestowaŠ w akcje. Bŕd?c w radzie nadzorczej prywatyzowanej Žl?skiej Fabryki Kabli, oswoi? siŕ z gie?d?. Wpierw sporo zarobi? na Banku Žl?skim. Inwestowa? w firmy niedoceniane przez gie?dŕ. Taki polski Warren Buffett.
— Po cichu, bez rozg?osu, skupuje akcje upatrzonej spˇ?ki a gdy przejmie nad ni? kontrolŕ, restrukturyzuje i podkrŕca zyski. Ceny akcji id? w gˇrŕ, wiŕc Karkosik zarabia — t?umaczy analityk gie?dowy.
Tak Karkosik ubi? interes ?ycia: Boryszew, niewielka wˇwczas spˇ?ka spod Sochaczewa produkuj?ca Ârodki do produkcji i przetwˇrstwa tworzyw sztucznych. Jej akcje kupowa? „na do?kach”. Wraz z ?on?. Przez kilka lat. Kupili w sumie 4 mln akcji (za 30 mln z?otych). Dzi s? warte kilkaset milionˇw.
— Jestem ciekawski z natury. Lubiŕ dr??yŠ temat samemu, a nie polegaŠ jedynie na czyjej opinii. W interesach kierujŕ siŕ intuicj?. To ona podpowiedzia?a mi, ?e warto kupowaŠ akcje Boryszewa — twierdzi Karkosik. Nie wspomina jednak, ?e ma w ma?ym palcu rachunkowoŠ, prawo i podatki. Tyle ?e nie uczy? siŕ ich na Harvardzie, ale na gie?dowym parkiecie. Taki Roman Samouk.
Do bˇlu
Jakim jest szefem? B??d. Roman Karkosik nie jest szefem. Nie kieruje ?adn? ze swoich spˇ?ek. On je kontroluje. Ucieczka przed odpowiedzialnoÂci??
— To najlepsze rozwi?zanie, bo z takim charakterem by?bym ciŕ?kostrawny dla kontrahentˇw — sam tak twierdzi.
Fakt. Kto go nie zna, mˇg?by siŕ poczuŠ dziwnie
— Konkretny do bˇlu. Dla jego mened?erˇw to tragedia, bo ka?dy chcia?by pokazaŠ, jak doszed? do tego, czym chce siŕ pochwaliŠ, tymczasem szef mˇwi: dobra, zacznijmy od ostatniej strony, a wstŕpy - jak wyjdŕ. Nawet jak zaczyna rozmowŕ przed chwil? poznan? osob?, najchŕtniej pomin??by ca?? kurtuazjŕ, te wstŕpy „o pogodzie” — i przeszed? od razu do rzeczy — mˇwi Karina WÂciubiak, prezes Alchemii, jednej ze spˇ?ek kontrolowanych przez Karkosika (w ktˇrej Karkosik jest jedynie cz?onkiem rady nadzorczej, nawet nie przewodnicz?cym).
Z drugiej strony: kogo pytaŠ, ka?dy mˇwi to samom — milkliwy, skromny, niewidzialny.
— Lubi pomagaŠ ludziom, ale krŕpuje go, gdy kto mu za co dziŕkuje, dlatego zawsze robi to anonimowo. I skromny jest. Normalny, ka?dego traktuje z szacunkiem. Potrafi sprz?taczkŕ w rŕkŕ poca?owaŠ na przywitanie — mˇwi Ma?gorzata ?arecka-Pi?tkowska, ktˇra pracuje z Karkosikiem od 1992 roku.
Pan na Kikole
W Kikole, niedaleko Czernikowa, te? ka?dy zna Karkosika. Mˇwi? nawet: „pan na Kikole”. Trudno inaczej, skoro w centrum wsi stoi jego pa?ac. Klasycystyczny pa?acyk, w ktˇrym w 1825 roku mieszka? Fryderyk Chopin.
Jego ruiny Karkosik kupi? za kilkaset tysiŕcy. Dzisiaj wygl?da jak magnacka rezydencja, z wielkim 10-hektarowym parkiem. Tyle widaŠ zza stylowego parkanu ogradzaj?cego „twierdzŕ”, do ktˇrej nikogo praktycznie nie wpuszcza. Bo na swˇj sposˇb jest odludkiem: trudno go nazwaŠ lwem salonowym, nie bywa, nie nale?y (choŠby do Business Center Club),
— UmˇwiŠ siŕ z nim na lunch czy kolacjŕ to sztuka. Idzie tylko wtedy, jak mu bardzo zale?y albo jak ma wyj?tkowo dobry humor. Woli interesy omawiaŠ przy kawie, ktˇrej pije hektolitry — mˇwi Karina WÂciubiak.
Obcy jest mu tenis, narty czy golf.
— Praca jest najfajniejsza. Gdy pracujŕ, jestem szczŕÂliwy — kwituje Karkosik. Jego ulubiona maksyma: Za robotŕ siŕ braŠ.
Inne pasje skrzŕtnie ukrywa. O tym, ?e jest hodowc? i prawdziwym znawc? rˇ? (zna nawet ?aci˝skie nazwy wiŕkszoÂci odmian) wiedz? nieliczni. O tym, ?e pasjonuje go filozofia i astronomia, wiedz? jedynie niektˇrzy z jego wspˇ?pracownikˇw.
— Czasem prˇbowa? w nas zaszczepiŠ zainteresowanie filozofi?. Cytowa? sentencje, opowiada? o filozofach, o co ciekawszych pogl?dach — wspomina ?arecka-Pi?tkowska.
Do niedawna jeszcze je?dzi? starym audi. Gdy siŕ zepsu?o, kaza? kupiŠ granatowe audi A8. Bo wygodne. Pali zielone LM, ktˇre przypala tani? zapalniczk? — z logo „Boryszewa”. Bo lubi.
Kiedy powiedzia? co takiego: wiŕcej nie zjem, lepszego samochodu nie potrzebujŕ, dom ju? mam, wiŕc pracujŕ dla samej przyjemnoÂci pracowania.
Romana Karkosika o plany na przysz?oŠ.
—UciekaŠ do przodu. Z nudˇw — odpowiada
— Ju? pan uciek?.
— Wszed?em na pierwszy stopie˝ drabiny, teraz ?atwo ju? bŕdzie siŕ wspinaŠ.
Roman ogrodnik
Roman Karkosik o rˇ?ach wie wszystko. To jego pasja. Potrafi wymieniŠ jednym tchem wszystkie odmiany w swoim ogrodzie. Ich ?aci˝skie nazwy tez. Bezb?ŕdnie odrˇ?ni Dame De Coeur od Mount Shasta.
Ogrˇd w ktˇrym pracuje kilka osˇb raz na jaki czas wizytuje John Brookes, brytyjski ogrodnik, ktˇry dobrze zna ogrˇd krˇlowej El?biety II.
WaŠpan na Kikole
W Kikole, kilka kilometrˇw od rodzinnego Czernikowa, Roman Karkosik kilka lat temu kupi? za 450 tys z? okaza?y klasycystyczny pa?ac Zboi˝skich z ko˝ca XVIII wieku z obszern? sal? tzw. „Rycersk?", wysokoÂci dwˇch kondygnacji, nakryt? sufitem z faset?.
Pa?ac otacza wspania?y zabytkowy park o powierzchni prawie 10 ha. A dooko?a masywny parkan.
„Pistolet" Karkosik
— Z Krzysztofem, bo tak na niego mˇwi? znajomi, chodzi?em do szko?y, pˇ?niej do technikum — wspomina Krzysztof Kacprowicz. Z matmy by? pistolet, za to z humanistycznych noga. Bo i kto siŕ przyk?ada do historii w Technikum Cukrowniczym? Koledzy z internatu twierdz?, ?e dobry by? w bryd?a. I w szachy. Za to mikry i do bˇjek nieskory. Za dziewczynami siŕ nie ugania?, raczej one za nim. I spryciarz by?. Jak w?osy kazali w szkole ÂcinaŠ, to co rano na ?el je uk?ada?. Nikt siŕ nie pozna?.
www.pb.pl
ale on jest wspanialy. Komisja kreci sie wokol niego, moze nakrecil cos grubszego, a tu nagle super artykuly o nim :))))
gratulujemy ci Pb.pl, pewnie 1mln zl do przodu.