http://czestochowa.naszemiasto.pl/wydar ... 93141.html
Przed Sądem Grodzkim w Pszczynie stanął czechowiczanin Zygmunt S. oskarżony o manipulacje kursem giełdowym małej, internetowej spółki Hoga. pl. To bardzo ciekawy proces pokazujący, jak przejrzystym mechanizmem jest giełda - trudno na niej cokolwiek ukryć.
Zygmunt S. w okresie od 17 czerwca do 26 sierpnia 2004 podczas jedenastu sesji giełdowych swoimi zleceniami kupna podniósł wartość akcji spółki Hoga. pl o... 1,33 zł. Nie zarobił na tym, ale sporo stracił - w sumie 760 zł. - Podejrzenie wzbudziło właśnie to, że transakcje nie miały ekonomicznego sensu - powiedział w czasie rozprawy Marcin Teodorczyk, ekspert od papierów wartościowych, a jednocześnie członek Komisji Nadzoru Finansowego, która badała sprawę i przekazała ją prokuraturze. - Jest to nieopłacalne ze względu na wysokość prowizji.
Uwagę maklerów wzbudziło też dokonywanie zleceń kupna tuż przed zamknięciem sesji - ustalał się tym samym kurs zamknięcia, który ma wpływ na kurs otwarcia w dniu następnym.
Oskarżony bronił się co prawda, że tylko trzy zlecenia zostały złożone tuż przed zamknięciem. Jednak okazało się, że jako zlecenie złożone przed zamknięciem sesji traktowane jest ostatnie zlecenie dnia, niezależnie od godziny jego złożenia.
Opinia biegłego była jednoznaczna: Zygmunt S. dopuścił się manipulacji. Wprawdzie jego działania wielkiej szkody nie przyniosły, ale mogły wprowadzić w błąd aktywnych inwestorów, którzy bacznie obserwują wszelkie drgnienia na giełdzie. I tak też się działo - co biegli starali się w sądzie udowodnić. - Wbrew temu, co sądzi oskarżony, zlecenie kupna nawet jednej akcji może wpłynąć na kurs - powiedział biegły Krzysztof Grabowski.
Podał też kilka przykładów na poparcie swych argumentów. Podczas jednej z sesji oskarżony podniósł cenę akcji z 3,60 zł na 3,69 zł. Ten dzień na giełdzie skończył się dla spółki Hoga. pl. jeszcze wyższym kursem - 3,80 zł, ale oskarżony w tym już bezpośredniego udziału nie miał. Podczas rozprawy Zygmunt S. próbował wykorzystać ten fakt na swoją obronę, ale biegły Krzysztof Grabowski oświadczył, że to właśnie efekt jego wcześniejszych zleceń. Ktoś po prostu poczuł, że warto zainwestować w te akcje i kurs skoczył do 3,80 zł.
Biegli przytoczyli na poparcie swych opinii jeszcze jeden przykład. W pierwszym tygodniu aktywności giełdowej Zygmunta S. jego zlecenia - jak wyliczyli eksperci - podniosły kurs akcji o 7,73 proc. Oskarżony broniąc się odjął sesje, w których nie brał udziału i wyszło mu, że spowodował wzrost notowań Hoga. pl tylko o 2,34 proc. Biegły utrzymywał jednak w trakcie rozprawy, że reszta była właśnie konsekwencją jego zleceń.
Nie pomogły też tłumaczenia oskarżonego, który wskazywał, że jego zlecenia na koniec sesji nie miały wpływu na windowanie kursu otwarcia. - Przeciwnie, kurs otwarcia po moich zleceniach, był niższy niż zamknięcia - przekonywał Zygmunta S.
- Tak się zawsze dzieje przy trendzie spadkowym, który wówczas na giełdzie panował - zbijał te argumenty biegły.
Jego zdaniem, Zygmunt S. po prostu hamował spadek kursu akcji. Nie wiadomo o ile, ale biegły nie ma wątpliwości, że tak było. Działania oskarżonego nazwał szkodliwymi na rynku. Jego zdaniem, gdyby tak nie było, maklerzy nie zrobiliby z tego afery. - Domy maklerskie niechętnie nadają takim sprawom bieg, bo to odstrasza klientów. Skoro w tym przypadku zdecydowano się na to, to tylko dowód, że sprawa nie była bez znaczenia - podkreślił.
Na decyzję sądu w tej sprawie przyjdzie trochę poczekać. Na 20 grudnia zaplanowano przesłuchanie ostatniego świadka w tej sprawie.
Sam oskarżony twierdzi, że nic złego nie miał zamiaru zrobić i że proces powinien się zakończyć albo jego uniewinnieniem, albo umorzeniem całej sprawy.
1,33 zł
O tyle emeryt z Czechowic-Dziedzic podniósł kurs akcji internetowej spółki Hoga. pl. na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. Teraz odpowiada za to przed sądem.