przez Delfino » 2011-01-26, 00:12
To jest sama prawda. Wystarczy zastanowić się skąd biorą się trendy, dlaczego ceny rosną, albo spadają.
Zacznijmy od bessy. Najlepiej wyszli ci, co sprzedali na szczycie. Ceny jednak spadały, więc coraz więcej ludzi pozbywało się akcji. Kupowali oczywiście ci, co uważali, że to tylko koretka. Ale spadki pogłębiały się, kolejni wymiękali psychicznie i sprzedawali, kupowali oczywiście ci, co wierzyli, że już teraz bardzie nie spadnie. W pewnym momencie jednak zaczeli wykruszać się ci, co kupili na górce wierząc w korektę. Kupowali od nich ci, co wyszli na samym szczycie i byli już znudzeni czekaniem. Ciągle jednak nie brakowało sprzedających, bo zaczęli budzić się niedzielni inwestorzy OFE. To zmusiło do sprzedaży już nawet tych, znudzonych, w końcu lepiej wyjść z małą stratą. Liczba pesymistów dramatycznie rosła i w pewnym momencie wszyscy pesymiści pozbyli się już akcji. Z akcjami zostali ci, którym już na tym poziomie było wszystko jedno, oraz ci najbardziej znudzeni. Ceny spadły tak bardzo, że stały się fundamentalnie bardzo atrakcyjne i powoli zaczęło się kupowanie. Nagle ceny zaczęły rosnąć. Gdy ceny rosną, to pesymiści zamieniają się powoli w optymistów - odkupują od tych, co już trochę zarobili i boją się, że to tylko korekta spadków. Pamiętam doskonale jak na początku hossy wszyscy wieszczyli, że to tylko korekta. Pesymistów było bardzo dużo. Jednak mało kto chciał sprzedać po tej cenie. Więc ceny dalej rosły. Kupowali nieliczni wierzący w hossę, a sprzedawali ostatni inwestorzy OFE ciesząc się, że wyszli ze stratą po tej cenie. W tym momencie liczba pesymistów była maksymalna. Siedzieli bez akcji, opowiadając jakie to straszne rzeczy się wydarzą, a cwaniaki skupowały. Sprzedawali im szcześciarze, którzy weszli w dołku. Ceny rosły coraz bardziej. Pesymiści nadal wieszczyli spadki, ale część z nich powoli się wykruszała i ze znudzenia brali akcje, choćby na kilka tygodni. Na pewnym etapie ci co cieszyli się z zarobki w bessie, nagle orientowali się, że frajerstwem była sprzedać i ponownie odkupowali akcje. Ceny rosły. Pesymistów bez akcji nadal było wielu i ciągle wieszczyli spadki, ale przyglądali się już kilkudziesięcioprocentowym wzrostom od dołków z coraz większą frustracją. Część z nich wykruszała się i kupowała akcje - sprzedawali im ci, co kupili na dnie, oraz nieszczęśnicy, co kupili na szcycie. I tak działa mniej więcej hossa. Dużo pesymistów, którzy wróżą spadki, a jednak niektórzy z nich wykruszają się i kupują. Wspinaczka po ścianie strachu. Gdy zabraknie już pesymistów, wtedy wszyscy zainteresowani będą zapakowani w akcje i nikt już nie kupi. Hossa się skończy.
Można popatrzeć na to inaczej i zastanowić się dlaczego większość nie ma racji. Ludzie zwykle prognozują zgodnie ze swoim stanem posiadania. Zapakowani w akcje prognozują wzrosty, bezakcyjni i na eskach prognozują spadki. Jeśli dużo jest głosów negatywnych, to znaczy, że jest sporo ludzi, którzy mogą zmienić zdanie i kupić. Kiedy wszyscy są nastawieni pozytywnie, to wszyscy są już zapakowani i nie ma komu kupować.
Ściana strachu to takie zbiorowisko dziewic, niby chcą, ale się boją. Dopóki takich inwestorów nie brakuje, doputy będą wzrosty. Tak na czystą psychologię, to nie ma zupełnie czego się teraz obawiać. Za dużo jest ludzi nastawionych negatywnie, siedzących na shortach i bez akcji, aby hossa nie mogła nie trwać.